Skip to main content

Miejscowość, w której się wychowywał – Rogaczewo Małe, powiat kościański nie leży przy głównych szlakach. Swoim komunijnym rowerem przejeżdżał ją w kilka minut. Mieszkanie w bloku na pierwszym piętrze, w pokoju piętrowe łóżko, garaż stojący obok, w którym często majsterkował i piwnica gdzie była jego siłownia. Dom, jak sam wspomina skromny, ale dzięki mamie Aldonie zawsze pełen miłości, zaś Tata Krzysztof zawsze wnosił wiarę, że z każdej sytuacji znajdzie się wyjście… We wspomnieniach najbliższych zawsze zorganizowany, z planem na to co będzie robił jutro i za tydzień. Dorastał w czasie transformacji, w rzeczywistości popegeerowskiej wsi, w której ludzie zostawali bez pracy i bez perspektyw. W szkole typ prymusa, który kolekcjonował piątki oraz uwagi za pyskowanie nauczycielom. Do domu przynosił świadectwa z paskiem oraz niejednokrotnie podbite oko czy podarte spodnie. Trudny charakter. Z uśmiechem na ustach mówi o swoich trzech siostrach i bratu. Wszyscy pokończyli studia i rozjechali się po świecie, jak twierdzi to zasługa rodziców, którzy bez przerwy powtarzali im, że nauka to dla nich jedyna szansa, by mieć w życiu lepiej.

Szymon to typ faceta, który nie lubi drogi na skróty i ciągle szuka wyzwań. Mimo ścisłego umysłu wybrał liceum o profilu humanistycznym, bo jak sam twierdzi „matmy to on nauczyłby się wszędzie, a języka obcego już nie koniecznie”. Cztery lata minęły więc na walce z dysortografią, czytaniem lektur i pisaniem wypracowań, by finalnie i tak studiować na Politechnice Poznańskiej, ale język już znał.

Studia to sześć lat spędzonych w akademiku, wiele dorywczych prac oraz uzyskane dwa tytuły magistra – automatyka jako coś, co go zawsze interesowało oraz Organizacja i Zarządzanie Produkcją, które traktował jako uzupełnienie wiedzy technicznej z pierwszego kierunku. Dzięki temu mógł realizować cel, którym było znalezienie dobrze płatnej pracy na etacie. Jeszcze jako student przygodę zawodową rozpoczął w Swarzędzu, zostając automatykiem w jednej z tutejszych firm. Studia i pracę udało się połączyć dzięki temu, że pracując w systemie zmianowym, często prosto z nocki jechał na uczelnie, by tam przyciąć małą drzemkę podczas wykładu.

Szukając nowych wyzwań, trafił do międzynarodowej firmy budującej wytwórnie mas bitumicznych. Jako inżynier projektów podróżował po całej Europie i brał odpowiedzialność za realizowane inwestycje, bez możliwości zrzucenia winy na kogokolwiek. To właśnie tam poznał ludzi, którzy pokazali mu, że w życiu oprócz pracy na etacie można też samemu kreować swoją rzeczywistość.

Dlatego, gdy w 2015 roku zatrudniał się jako członek zespołu, budującego jedną z najnowocześniejszych fabryk motoryzacyjnych na świecie równolegle założył swoją własną działalności. Za dnia na pełen etat odpowiadał za realizacje olbrzymich projektów, a weekendami dzielił się wiedzą techniczną i modernizował oprogramowania maszyn produkcyjnych. W jednej pracy uwielbiał przebywać z ludźmi na tzw. betonie, w drugiej kochał stopień skomplikowania problemów, jakie do niego trafiały. Zawsze powtarzał, że im więcej człowiek ma na głowie, tym lepiej się organizuje. Może dlatego w 2018 roku dorzucił do tego wszystkiego jeszcze bycie radnym w Radzie Miejskiej, a ponieważ nigdy w życiu nie robił niczego na pół gwizdka to i tutaj dał się poznać jako jeden z najlepiej przygotowanych. Często swoimi pytaniami i dociekliwością ubarwiał komisje gospodarki czy budżetu.

W międzyczasie wreszcie awansował, ale będąc już bardziej doświadczonym, inaczej patrzył na świat, dlatego trzy lata pracy przy zarządzie jednej z największych firm w Polsce wspomina jako czas bezcennej nauki. Przekrojowość i złożoność zadań pozwoliły zobaczyć z bliska, jak wygląda zarządzanie olbrzymim przedsiębiorstwem. Niewątpliwie miał od kogo się uczyć i na kim wzorować. Ostatecznie z pracy w korporacji zrezygnował, ale ten czas chyba dobrze wykorzystał, bo stworzona przez niego firma miprotek POLSKA rozwija się z roku na rok, realizując coraz to bardziej ambitne projekty.

Na tej pokrętnej drodze we wszystkich pomysłach i wyzwaniach towarzyszy mu żona Kamila oraz trzy córki. W domu to typ faceta złotej rączki, może nie wie, gdzie mąka czy cukier, ale wiertła zawsze ma policzone.

Szymon nie przepada za staniem w tłumie, zawsze zabiera głos, jest naturalnym liderem. Liceum kończył ze stypendium Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, studia z Nagrodą Dziekana dla jednego z najlepszych studentów, a pracę w samorządzie z nagrodą ORŁA Wprost dla Lidera Regionu Wielkopolska.

Patrząc na drogę, jaką przeszedł i to, czego w życiu dokonał, trudno znaleźć odpowiedź na pytanie, po co taka osoba idzie do samorządu. Z jednej strony może to być kolejne wyzwanie, którego w życiu szuka, a może wewnętrzne przekonanie, że czasem trochę swojego potencjału można wykorzystać dla dobra ogółu. Tak czy siak, Szymon to najlepsza opcja dla Swarzędza i Swarzędzan, by mieć burmistrza, który swoimi kompetencjami i zaangażowaniem sprosta ambicjom, jakie powinna mieć nasza Gmina.